fbpx

Często spotykam się z sytuacją, gdy za niepowodzenia grupowe przyczyną sprawczą obarczani są inni członkowie grupy. Ciekawe, że zwykle dotyczy to niezbyt dużych organizacji, przy czym artykułują te pretensje wszyscy w czasie indywidualnych konsultacji. Bo przecież ci inni powinni coś zrobić, obiecali, ustaliliśmy strategię i popatrz – nie zrobili. Przypomina mi to moje początki w biznesie NM. Sam przechodziłem przez to – bywałem rozczarowany wiele razy. Normalni, dorośli ludzie a zachowują się nieodpowiedzialnie – dokładnie tak myślałem o innych mniej aktywnych partnerach z mojej grupy.

Zgadzam się, że może to być irytujące, ale zauważ, takie rzeczy dzieją się wszędzie – nie tylko w biznesie NM – chociażby pacjenci umówieni na wizytę nie pojawiają się ani nie dzwonią, żeby zwolnić termin. Irytowanie się w takich sytuacjach nie jest ani konstruktywne, ani nie przynosi rezultatów w postaci wzrostu biznesu, a co gorsze działa na nas dołująco. A takie negatywne emocje są nam niepotrzebne.

Reprymendy ani próby nacisku na partnerów nie działają. Oni nie ruszą się, jeżeli sami nie zechcą. Jedyne co może zadziałać na nich to przykład (nasz własny) i zachęcanie. A więc oprócz umawiania się z partnerami z grupy na rezultat, umawiam się sam ze sobą na wykonanie określonego zadania i pilnuję, żeby się z tej umowy wywiązać.

Jak to wygląda w praktyce? – to nic skomplikowanego, nie wyczytałem tego w żadnym mądrym podręczniku samodoskonalenia, nie podpowiedział mi tego nikt. Myślę, że to od zawsze wiedziałem, bo składa się na tę wiedzę moje doświadczenie życiowe i znajomość samego siebie, a na szczęście jakimś cudem jeszcze nie mam sklerozy i coś tam pamiętam 😉

W pewnym momencie zacząłem codziennie wieczorem rysować obraz struktury z zaznaczonymi zmianami, które zaszły w ciągu ostatnich 24 godzin. Najpierw starałem się otrzymywać od moich partnerów pełną informację i nanosić na kartkę wszystkie nowe umowy i wszystkie nowe punkty obrotowe, ale szybko stało się to zbyt skomplikowane i zaczęło zabierać za dużo czasu.

Potem zacząłem obserwować graficznie tylko miejsca na dole grup – to były te miejsca, w których pracowałem. Nikogo nie musiałem pytać o to, co tam się dzieje, bo sam tworzyłem tam rezultaty. Czasem nie było co narysować, bo nic się nie wydarzyło – odwołano spotkanie albo kandydat nie był zainteresowany itd. Szczerze mówiąc, takich dni było dość dużo – nie codziennie przecież odnosiłem sukcesy. W takie wieczory nie sięgałem po kartkę, bo po co? – a to był błąd. 

Po jakimś czasie bowiem zaobserwowałem ciekawą rzecz – to nie kontrolowanie kartkowe jednocześnie nie uruchamiało mojego mózgu. Jeżeli wieczorem nie miałem swojej kartki przed oczami, to następnego dnia nie koncentrowałem się w trakcie spotkań. Prowadziłem je, ale jakoś tak na odczepnego, można rzec niechlujnie, więc znów nie było nowych pozytywnych rezultatów. I wieczorem znowu nie brałem kartki itd.

Po kilku dniach tej kartki nie mogłem znaleźć, więc na wszelki wypadek na nowej kartce narysowałem dół nogi jeszcze raz i to uruchomiło pewien pomysł – a gdyby na tej kartce zacząć projektować grupę? Kierowany tą myślą na tym rysunku zacząłem przerywaną linią dorysowywać umowy, które powinny się pojawić a których na razie nie było. Tak jakbym robił projekt budynku – tu korytarz, tu kuchnia, tu okna… rysowałem projekt następnych kilku kroków i ich rezultatów. Rysowałem te kółka i zastanawiałem się, które ustawienie przyszłych nowych partnerów jest strategicznie najkorzystniejsze.

Rysowałem partnerów nieistniejących jeszcze i nakręcało mnie to pozytywnie, a następnego dnia obudziłem się z dobrą energią, obejrzałem ten projekt i ruszyłem w dzień skoncentrowany na celu. Spodobało mi się to! Słyszałeś już może pojęcie koleiny myślowe? Myśli lubią się utrwalać w głowie i często powracać. Często powtarzane stają się dominujące i zostawiają ślady. Łatwo w nie wpadać.

 

Zastanów się, o czym pomyślisz,
zanim zaczniesz myśleć o biznesie.

Jest bowiem możliwość, że będziesz sam siebie zniechęcać do działania poprzez myślenie w kategoriach narzekania, a najgorzej będzie, jeżeli to zostawi koleiny na ścieżkach myślowych w Twoim mózgu. Statystycznie ludzie częściej myślą pesymistycznie niż optymistycznie i nic dobrego z tego nie wynika.

Jak kontrolować swoje myśli i koncentrować się na tych kreatywnie pozytywnych? Odpowiedź jest prosta – myśleć na kartce. Kiedy projektujesz kolejne posunięcia, myślisz kreatywnie i optymistycznie. Jeżeli coś Ci się nie podoba, wykreślasz to lub ścierasz gumką. Zastanawiasz się nad tym. To jest proces twórczy. Widzisz to, co rysujesz, a poprzez widzenie dodatkowo utrwalasz w głowie. I ten rysunek staje się Twoim kompasem w drodze do celu.

Obraz biznesu najpierw rodzi się w głowie i zanim stanie się rzeczywistością musi zostać narysowany i policzony – teraz to wiem. A wtedy po prostu zauważyłem, że to mi pomaga w pracy, daje mi koncentrację, programuje mnie. Takie chwile z kartką są rozmową z sobą samym, są możliwością zadawania pytań, przedyskutowania wewnętrznie i następnie przyjęcia jakiegoś planu.

Teraz już wiem, że większość z nas niestety ciągle rozmawia sami z sobą w sposób niekontrolowany. Niektórzy nawet głośno, ale większość cicho. Te rozmowy bywają konstruktywne i zachęcające, ale najczęściej mają atmosferę krytyczną. Pamiętacie te dwa głosy wewnętrzne żyjące w nas? Jeden jest negatywny i szkodzący nam i drugi jest optymistyczny i zachęcający.

 

Zasada:

Jedyną osobą, na którą masz wpływ, jesteś ty sam. Umów się więc i wynegocjuj najlepsze warunki współpracy z sobą za najlepsze wynagrodzenie, a potem do dzieła. Zrób to, co sobie obiecałeś! 

„Nogi w ruki i pobieżali” jak mawiają nasi wschodni sąsiedzi – czyli bierzmy się do pracy.

A to, żeby nie być gołosłownym jeden z moich nabazgranych obrazów grupy. Czekam na zamówione danie w barze u Uzbeków i myślę. Kartka jest nieostra, bo RODO.

 

Kilka słów wyjaśnienia:

  1. To już nie jest luźny kawałek papieru tylko strona w zeszycie. Już nie chcę gubić kartek, ponieważ zawierają wszystkie po kolei etapy mojej pracy i ich rezultaty a z tego można się uczyć.
  2. Takich zeszytów mam kilka – jeden w samochodzie, drugi (mniejszy) w kieszeni kurtki. Kiedy stoję w korku czy w kolejce na granicy przeglądam ten samochodowy i planuję. Kiedy czekam w restauracji czy barze na zamówione danie, wyjmuję ten z kieszeni i analizuję sytuację.
  3. W kalendarzu, którego używam, też pojawiają się grafiki.
  4. Rysując nogę, zaznaczam tylko moich aktywnych partnerów, z którymi realizuję teraz przyjęty plan. Rysuję kółka jedno pod drugim i wpisuję w kółka ich imiona. To mi pokazuje obraz zespołu – to trochę jak patrzenie na szachownicę z ustawionymi figurami. Przy każdym imieniu wpisuję jego zadanie na ten miesiąc. Pozwala mi to na myślenie strategiczne. Zauważyłem interesujący fakt- obmyślanie strategii dla moich partnerów jest łatwiejsze niż wymyślanie mojej strategii. Dlatego chodzę po konsultacje do mojego Upline. On mi podpowiada najlepsze posunięcia.
  5. Na dole grupy / nogi mam narysowane wszystkie nowe osoby z ostatniego miesiąca i zaznaczone cele, które chcę w tym miejscu osiągnąć. Zaznaczam tam również rozpoczęte zadania np. pożyczone materiały kandydatowi albo umówione spotkanie itd. Pamięć bywa zawodna, a poza tym informacja o szczegółach niezgromadzona w jednym miejscu jakoś się rozprasza. Chcę rzucić okiem i wiedzieć wszystko. Często przerysowuję to od nowa. To wgrywa się w mój mózg i bardzo pomaga.
  6. To wcale nie jest ładny obrazek. To zwykle plątanina linii, kółek i liter. Ładne rysunki pojawiają się u ludzi nic nierobiących. Na moich bywają plamy po rozlanej herbacie. No problem – ja w akcji 🙂
    Bywają też pokreślone, bo np. w ciągu kilku dni zmieniająca się sytuacja wymaga innego rozwiązania. Więc coś wymazuję coś, dopisuję w to miejsce itd.

Zachęcam Cię do sprawdzenia, jak dla Ciebie zadziała taki pomysł. Zacznij spokojnie kontrolować Twój biznes i projektować działania. Przeznacz na to jeden miesiąc i obserwuj rezultaty. Sprawdzaj, jak się czujesz. Patrz, jak zmienia się obraz Twojej grupy i przede wszystkim jak zmieniają się Twoje zachowania. Zabazgraj wszystkie zeszyty, wypisz wszystkie długopisy – uwierz, to się opłaci!