Kto mając zdrowe zmysły marzy o kontuzji , czyli stanie organizmu utrudniającym normalne funkcjonowanie, o zdobywaniu szczytów nie wspominając?
Nikt. Chcemy być w formie umożliwiającej nam realizacje naszych ambitnych zamierzeń i cieszenie się rezultatami. Trudno o radość, gdy odczuwamy ból i mamy ograniczone możliwości ruchu.
Kontuzje trafiają się w sporcie. Widziałeś już takie sytuacje. Przetrenowanie. Niedotrenowanie, niekontrolowane zderzenia w czasie meczu i co? No cóż – masażyści, plastry, chlorek etylu, a potem wyłączenie z akcji na licho wie jak długo. Kontuzje zawsze są przykre w swoich następstwach.
Ten dopust Boży łatwiej nam przyjąć, gdy nie jesteśmy jego sprawcami. Ot przeciwnik sfaulował mnie brutalnie i w wyniku tego mam uszkodzone kolano. Stało się. Nie miałem na to wpływu. To ryzyko wkalkulowane w sport.
Gorzej gdy do kontuzji dochodzi z powodu przerostu ambicji nad realnymi możliwościami. Nie przygotowany organizm zostaje obciążony powyżej możliwości i coś się skręca, nadrywa, urywa itd.
Przyjrzyjmy się temu.
Jeżeli w sporcie chcesz pobić swój własny najlepszy wynik – pobiec szybciej czy podnieść większy ciężar to trzeba się do tego przygotować. Prościej mówiąc na to trzeba zapracować treningami fizycznymi i mentalnymi, dietą i odnową biologiczną lepszą niż dotychczas.
Chcesz być szybszy, silniejszy, bardziej wytrzymały?
Zbuduj mięśnie. Popraw ich siłę i szybkość reakcji.
Wzmocnij ścięgna. Dostaną za chwilę większe obciążenie.
Przygotuj do większego wysiłku serce i płuca.
Popraw technikę.
Sprawdzaj na treningach na jakim poziomie jesteś. Zawodowcy wiedzą, które parametry trzeba obserwować.
Gdy masz to wszystko ogarnięte możesz atakować swoje rekordy. Poszczególne składniki są na wyższym poziomie – możesz liczyć na sukces. Nie będzie łatwo, ale dasz radę.
Ale, jeżeli atakujesz własne rekordy bez przygotowania ciała i głowy, ryzykujesz poważną kontuzją. Nie dość, że nie pobijesz rekordu to jeszcze cofniesz się i nie wiadomo kiedy wrócisz do formy. Dlaczego? Bo Twoja ambicja przerosła Twoje możliwości. Zła to strategia na sukces.
Sukces nie jest grą: uda się/ nie uda. Sukces jest wynikiem wypracowanej treningami formy. To można zmierzyć.
W biznesie MLM widziałeś, a może słyszałeś o osobach, które jakimś sposobem uzyskują awans na wyższe pozycje, a potem spadają?
Wszyscy oczekują dalszego rozwoju takiej osoby. Jest wynik, znaczy jest forma, zaraz będzie kolejny awans, a tu nic. Nie ma kolejnego awansu, a i człowiek niezbyt entuzjastyczny. Co się stało? To samo co w sporcie. Przerost ambicji nad możliwościami. Kontuzja.
Nie miej parcia na awanse. One przychodzą jako wynik przygotowań i pracy. Tak jak w sporcie. Przychodzą gdy zapłacisz cenę.
Jak to zrobić?
Zbuduj odpowiednio dużą dla awansu strukturę partnerów i klientów. To powinno być wykonane z zapasem. Masz mieć zapas mocy jak porządny silnik w samochodzie. Wtedy nie masz stresu przy wyprzedzaniu i nie masz go też wchodząc na wyższy poziom.
Miej dojście do wielu nowych kandydatów. Prosto mówiąc miej w grupach dziesiątki list kontaktowych z setkami kandydatów albo miej ich niekończące źródło. Będą Ci potrzebni.
Miej odpowiednią ilość liderów i osób kluczowych. To tworzy siłę i synergię.
Konsultuj biznes. Miej mentora. Pamiętaj że niedowidzisz. Z powodu emocjonalnego i subiektywnego podejścia nie oceniasz obiektywnie formy, w jakiej jest Twoja grupa. Taką formę może ocenić ktoś, kto jest na poziomie, do którego Ty zmierzasz.
A co robią zbyt ambitni ludzie? Dążąc do awansu wciskają swoim partnerom dodatkowe zakupy. To jest takie upychanie produktów w mieszkaniach partnerów. Na te produkty nie ma aktualnie klientów, ale to się przecież kiedyś sprzeda. Ponieważ chwilowo jest i za mało klientów i zbyt mało partnerów aby awansować, to dołóżmy osobiste zakupy a potem dopchniemy struktury. Koszmar.
To nie działa, nie działało i działać nie będzie. To po prostu głupi pomysł, po którym przychodzi kontuzja. Jest nią spadek obrotu w kolejnym miesiącu. Jest nią spadek entuzjazmu partnerów nie mogących wejść do łazienki, bo mają tam skład niepotrzebnych produktów.
I co gorsze są nią dziwne spojrzenia innych liderów, którzy oczekują kolejnego awansu i wysypu awansów w grupach takiego rekordzisty – a tu cisza.
Awanse zawsze są zaplanowane wcześniej. I zawsze są odbiciem obrazu struktury. Więc naprawdę nie celujemy w awanse. Celujemy w struktury – a to można zaplanować i zrealizować.
Lepiej mieć silną strukturę i trwały awans trochę później, niż chwilowy awans teraz i cienką, zajechaną jak konie w Morskim Oku strukturę.
Unikajmy kontuzji. Budujmy formę.
Myślę tak samo nie wciskaj nikomu nic na siłe
To najgorsze co można zrobić – komuś i sobie samemu.