fbpx

Sukces ma wielu ojców ślubnych i nieślubnych. Genetycznie z sukcesem związanych lub całkiem postronnych. Tak to się jakoś układa.

Bo gdzie konie kują i żaba nogę podstawia.

Życie, (chociaż czasem to bardziej przypomina rzyć, tylko siedzenie na owej nie jest wygodne, bo w tej sytuacji nie daje wygody, za to działa wymiotnie) bywa pełne niespodzianek.

Ot, miałeś człowieku życie normalne,  jak każdy.

Śniadanie w locie na jednej nodze, bo druga w but się wciskała, praca, po pracy zakupy, późny obiad, potem serial w telewizji, coś przekąsić, myju myju, spać, śniadanie pędem itd.

Zrządzeniem losu trafiłeś do biznesu network marketingowego i działasz.

Twój biznes jak lokomotywa, najpierw sapie, para emocji z niego bucha, bucha i w końcu rusza opieszale.

Jeśli masz szczęście, to trafiłeś do zespołu, w którym jest kodeks etyczny, system, szkolenia, a  przede wszystkim nie jesteś sam, rzucony podróżnym na pożarcie ludziom złym i wątpliwościom, tylko masz przy sobie swojego sponsora.

 Sponsor,  bądź ktoś wyżej stojący prowadzi Cię za rękę, wszystko robicie wspólnie, on pokazuje, a potem koryguje Twoje kroki. Daje Ci to spokojną pewność, że nie wypadniesz z torów, bo masz doświadczonego pilota.

Po wystartowaniu Ciebie,  sponsor nadal pomaga kolejnym osobom w Twoim zespole. Jesteście drużyną idącą po sukces.

Tutaj ojciec sukcesu jest jeden – jest nim zespół: osoby z górnej linii, Ty i osoby z dolnej linii. Tak to pomyślano.

Czemu to jest szczęście, a nie norma?

No cóż, taka sytuacja kiedyś była normą, tak jak dinozaury, a teraz to rzadkość. Zwykle bywa tak: wchodzisz do biznesu i słyszysz:

Twój biznes zaczyna się od Ciebie!

Tu masz opis produktów, tu masz jeszcze plan finansowy i działaj.

Niech Twoje marzenie Cię prowadzi.

Mamy dla Ciebie grupę na Facebook, mamy szkolenia. Dasz radę!

Co dalej?  Dalej, na troje babka wróżyła.

Możesz dać sobie spokój po kilku próbach zakończonych odmową kandydata na biznes ,możesz pozostać tu jako klient, ale możesz też zbudować duże grupy – jeżeli jesteś inteligentny, twardy, ambitny, nie poddajesz się, szukasz wiedzy i działasz wytrwale.

Osiągasz sukces – masz dużą grupę.

Masz trzy grupy osób w Twojej organizacji konsumenckiej.

Masz klientów robiących swoje zakupy, masz wiecznie niezadowolonych partnerów  i masz kilku liderów, z którymi ciągniecie ten wózek.

 Razem z nimi osiągasz kolejne poziomy. Macie jedną strategię, świetny przepływ informacji, wiecie wszystko o potrzebach każdej części grupy. Ogarniacie temat: widzicie, rozumiecie, rozwijacie, zapobiegacie, a  gdy trzeba leczycie rany partnerów.

Zacząłeś sam i od zera zbudowałeś zespół. Bez pomocy upline.

Pamiętasz, że Twój biznes zaczyna się od Ciebie, słyszałeś to wielokrotnie, więc nie liczysz na pomoc z góry. Stawiasz na siebie.

W trudnym czasie może przytulą Cię Twoi upline , może pocieszą swoim ‘’dasz radę’’, ale częściej nie zauważą tego, Ty nie tego potrzebujesz przytulanek, tylko wsparcia, merytoryki, partnerstwa.

 Nie masz go, to nie masz. Radzisz sobie sam i wyciągasz wnioski.

Wiedząc jednak empirycznie, że samemu trudno, nie chcesz,  żeby Twoi partnerzy  doświadczali tego samego..  Pomagasz im, a oni pomagają kolejnym osobom. Stajecie się zawodowcami.

I nagle dzieje się cud!

Jesteś już na topie, grupa rośnie, sypią się awanse, wszystko gra.

 Bojowe nastawienie, entuzjazm, przyjaźnie.

W tym momencie nagle, jak pierwszy przebiśnieg zimą, pojawia się w Twoim zespole ktoś z góry linii rekomendacji.

Nieeeeee – on nie przychodzi do Ciebie z gratulacjami i ofertą pomocy.

Nie mówi: teraz mogę to zrobić ,teraz chcę pomagać, więc powiedz, czego potrzebujesz, a wesprę Cię.  Zrobię to co potrzeba, tam gdzie potrzeba – pokaz miejsce. Otwórzmy nowy rozdział – współpracy liderów, bo to logiczne i korzystne.

On robi coś całkiem innego.

On pojawia się bez Twojej wiedzy u któregoś z Twoich liderów i zaczyna ich prowadzić do ziemi obiecanej, nie mając pojęcia jakie wy macie plany i jaką strategię zespołową, realizowaną w tej chwili.

On, to mąż opatrznościowy, on wie lepiej, a Ty: no właśnie, teraz czytelniku uruchom intelekt. Nie tylko czytaj, lecz jeszcze pomyśl, głęboko pomyśl.

Skoro Twój biznes zaczyna się od Ciebie  i to Ty go stworzyłeś i podróżujesz z liderami do wspaniałego stylu życia, prowadząc najlepiej, jak potraficie grupę, to co tu robi upline, którego tu wcześniej nie było?

Zaprosiłeś go? Nie!

Skonsultował z Tobą swoją obecność? Nie!

Wiesz, jakie on ma plany? Nie!

On jest jak teściowa, która mając klucz do Twojego mieszkania, pod Twoją nieobecność, przestawia Ci meble. Ty masz swoją wizję wygody, ale ona ma swoją i ją realizuje na Twoim terenie.

Ma to sens? Żadnego sensu to nie ma.

Wkurza? I to jak!

Jest groźne? Jest zabójcze – to rozwali grupę.

Co zatem możesz robić w takiej sytuacji?

  1. Oczywiście porozmawiać z upline i wyjaśnić sytuację. Dogadać się. To najlepsze możliwe wyjście.
  2. Jeśli nie zadziałało, to zaczynasz podejrzewać nieczyste intencje upline.
  3. Zrób  inwentaryzację stanu biznesu w miejscach wchodzących pod wpływ wszędobylskiego. Zapisz ilość nowych umów w miesiącu, obrótPV, ilość osób zarabiających premie i wysokość ich wypłat. Zapisz ilość nowych awansów/mc. Potrzebujesz tych danych do analizy i twardych dowodów. Sprawdzaj wyniki co miesiąc.
  4. Uprzedź lojalnych partnerów o inicjatywie upline. Ustalcie ocenę sytuacji i środki zaradcze. Jeśli biznes nadal rośnie, to nie ma tu problemu. Jeśli spadną wskaźniki to reagujcie ostro , ale to temat na inny wykład.
  5. Nie wpuszczaj na szkolenia, grupy, zoomy osób, które odeszły pod wsparcie upline. Nie są już w zespole, są tylko w dole linii. Zdecydowali być tam więc niech szkolą się tam. Nie mogą być prowadzeni przez dwóch liderów jednocześnie. Kochaj ich nadal, ale trzymaj z daleko bo niosą infekcję.
  6. Buduj z liderami głębokość nóg.

Rób swoje.  Nie pozwól by emocje poniosły Cię na wojenną ścieżkę.

Czas pokaże gdzie jest wartość. Silni i mądrzy wrócą. Słabi i chodzący na skróty, lub kombinujący – a kogo oni obchodzą.

To jest wolna przedsiębiorczość. To jest biznes, a nie zabawa w biznes. To jest życie Twoje i Twoich partnerów.

To nie miejsce na okazjonalną nadgorliwość.

To czas zespołów, bo – ZESPÓŁ JEST WSZYSTKIM.